Monaster

Convent and Museum Santa Catalina - part 2, upper floors

Upstairs, the convent preserves several original cells used by novice nuns for spiritual retreat. These are furnished with period pieces that show what secluded life was like. The cells are tiny, just 2 by 3 meters, each with a simple wooden bed, a crucifix, a desk with an inkpot and Bible. A small window lets in a bit of light. Most girls entered the convent at 12 or 13. Their families paid a dowry. Some came willingly, others were sent by their families.

Na piętrze znajdują się cele, w których mieszkały zakonnice-nowicjuszki. Ich wygląd i wyposażenie pokazują, jak wyglądało życie w odosobnieniu. Cele są malutkie — około 2 na 3 metry. Znajduje się tam proste drewniane łóżko, krucyfiks, biurko z kałamarzem i Biblią. Światło wpada przez małe okienko. Większość dziewcząt trafiała do klasztoru w wieku 12–13 lat. Rodziny płaciły za nie posag. Niektóre szły z własnej woli, inne były wysyłane przez rodziców.

There is also a cell belonging to the foundress of the monastery, the Spanish-born widow Lucía de Padilla. Her portrait hangs in the room, along with those of her daughter Isabel, who was also a nun here, and Andrea, a relative. All three are depicted holding rosaries.

Zobaczyć można również celę założycielki klasztoru, hiszpańskiej wdowy Lucíi de Padilla. W celi tej znajduje się jej portret, a także wizerunki jej córki Izabeli, która również była tu zakonnicą, oraz ich krewnej Andrei. Wszystkie trzy przedstawione są z różańcami w dłoniach.

From this section, we enter the Cusco School Paintings gallery, with large canvases by Diego Quispe Tito, Juan Espinoza de los Monteros, Marcos Ribera, Francisco Padilla, and other notable local artists. Interestingly, European saints are painted with Andean features, and the Virgin Mary is wrapped in something that resembles a mountain, a clear nod to Pachamama.

Z tej części przechodzimy do galerii malarstwa szkoły z Cuzco, gdzie znajdują się wielkoformatowe płótna autorstwa Diego Quispe Tito, Juana Espinozy de los Monteros, Marcosa Ribery, Francisco Padilli oraz innych wybitnych lokalnych artystów. Co ciekawe, europejscy święci przedstawieni są z andyjskimi rysami twarzy, a Matka Boska owinięta jest w coś, co przypomina górę — wyraźne nawiązanie do kultu Pachamamy.

Next, we step into the refectory, the nuns’ dining room, with a long wooden table. Talking was forbidden during meals. Nearby, we see preserved earthen ovens, wooden utensils, and a stone grinding mill called batan.

Następnie wchodzimy do refektarza, czyli jadalni zakonnic, z długim drewnianym stołem. Podczas posiłków rozmowy były zabronione. W pobliżu można zobaczyć zachowane gliniane piece, drewniane naczynia oraz kamienny młynek do mielenia, zwany batanem.

Finally, the sacristy displays liturgical vestments embroidered with gold thread, some over 300 years old, as well as silver chalices and incense burners.

Na końcu trafiamy do zakrystii, gdzie prezentowane są szaty liturgiczne haftowane złotą nicią, niektóre mające ponad 300 lat, a także srebrne kielichy i kadzielnice.

Convent and Museum Santa Catalina - part 1, ground floors

Just after we leave the museum in Casa Concha, we come across a small plaza next to the convent of Santa Catalina. It features a narrow fountain decorated with animal sculptures (supposedly pumas…) and Inca sculptures dressed in traditional costumes.

We planned to see the convent with the Santa Catalina Museum later, but since we’re literally at the entrance, we might as well go in and have a look around.

 

Zaraz po wyjściu z muzeum w Casa Concha trafiamy na niewielki placyk tuż obok klasztoru św. Katarzyny. Znajduje się tam wąska fontanna ozdobiona rzeźbami zwierząt (ponoć to pumy…) oraz postaciami Inków w tradycyjnych strojach.

Początkowo planowaliśmy odwiedzić klasztor i muzeum św. Katarzyny później, ale skoro jesteśmy już dosłownie przy samym wejściu to zmieniamy plany i wchodzimy do środka.

The convent was built over the Inca ruins of the Acllahuasi, or House of the Chosen Women. It was a cloister for Inca princesses who worshipped the sun. The most beautiful noble women of the empire were confined here and dedicated themselves to the cult of the sun, textile work, and culinary arts. They wove garments for the Inca, prepared sanchu (ceremonial bread), and brewed aqcha (sacred chicha). These women were kept virgins and were responsible for keeping the Inti Raymi fire lit all year long. There were two categories of chosen women. Wives of the Sun who stayed there forever and Wives of the Inca who eventually were destined for marriage with noble men. All were supervised by the mamakunas, experienced women responsible for domestic and ceremonial duties. No man was allowed to see them, not even the Inca himself (apart from the Wives of the Inca at some point). Only the Coya, the Inca’s principal wife, and her daughters had that right. According to Inca law, if a man had relations with one of the chosen women (or even would just touch her), he was executed in a brutal way and often time his family was also penalised. The Accla herself was also killed, even if it was against her will, to remove the stain that offence could cause.

The Convento de Santa Catalina de Sena opened in 1601 as one of the first convents in the city. It was originally founded in Arequipa but soon moved to Cusco. The convent symbolized religious power and evangelization during the colonial era. After the conquest, the Spanish took possession of the site and donated the land to Dominican nuns to establish the Santa Catalina monastery. An earthquake in 1650 destroyed the original church and monastery. The construction of the current building began the following year and was completed in four years.

The museum housed here opened in 1975 and is dedicated to colonial and religious art. It features a splendid collection of paintings from the Escuela Cusqueña, as well as an impressive Renaissance altarpiece and several massive 17th-century tapestries. The collection includes some of the greatest works of Amerindian art, a blend of indigenous and Spanish styles. Among these are four paintings of the Señor de los Temblores, or Lord of the Earthquakes. In Cusqueña art, Christ is often depicted with downward-facing eyes, symbolizing the low social status of Andean people, who were once forbidden from looking Spaniards in the eye.

 

Klasztor został zbudowany na ruinach inkaskiego Acllahuasi, czyli Domu Wybranych Kobiet. Był to klasztor dla inkaskich księżniczek oddających cześć słońcu. Najpiękniejsze szlachetnie urodzone kobiety imperium były tu izolowane i poświęcały się kultowi słońca, tkactwu oraz sztuce kulinarnej. Tkały szaty dla Inki, przygotowywały sanchu (chleb rytualny) i warzyły aqcha (świętą chichę). Kobiety te zachowywały dziewictwo i były odpowiedzialne za podtrzymywanie ognia Inti Raymi przez cały rok. Istniały dwie kategorie wybranych kobiet: Żony Słońca, które pozostawały tam na zawsze, oraz Żony Inki, które ostatecznie były przeznaczone do małżeństwa z ważnymi mężczyznami. Wszystkie były nadzorowane przez mamakunas – doświadczone kobiety odpowiedzialne za obowiązki domowe i ceremonie religijne. Żaden mężczyzna nie miał prawa ich oglądać – nawet sam Inka (z wyjątkiem Żon Inki na odpowiednim etapie). Tylko Coya – główna żona Inki – oraz jej córki miały do tego prawo. Zgodnie z prawem Inków, jeśli mężczyzna miał stosunki z jedną z wybranych kobiet (lub nawet tylko jej dotknął), był on skazywany na brutalną śmierć, a często karano również jego rodzinę. Sama Accla również traciła życie, nawet jeśli doszło do tego kontaktu wbrew jej woli – by usunąć hańbę dla Słońca, jaką mogło przynieść to wykroczenie.

Klasztor św. Katarzyny Sieneńskiej został otwarty w 1601 roku jako jeden z pierwszych klasztorów w mieście. Początkowo założony w Arequipie, szybko został przeniesiony do Cuzco. Klasztor symbolizował władzę religijną i ewangelizację w epoce kolonialnej. Po podboju obszaru Hiszpanie przejęli to miejsce i przekazali ziemię siostrom dominikankom. Trzęsienie ziemi w 1650 roku zniszczyło pierwotne zabudowania. Budowę obecnego obiektu rozpoczęto w następnym roku i ukończono ją w ciągu czterech lat.

Muzeum, które znajduje się na terenie klasztoru, zostało otwarte w 1975 roku i poświęcone jest sztuce kolonialnej i religijnej. Zawiera wspaniałą kolekcję obrazów ze Szkoły Cuzqueña, imponujący renesansowy ołtarz oraz kilka dużych gobelinów z XVII wieku. Kolekcja obejmuje niektóre z największych dzieł sztuki będącej połączeniem stylu rdzennego i hiszpańskiego. Wśród nich znajdują się cztery obrazy przedstawiające Señor de los Temblores – Pana Trzęsień Ziemi. W sztuce Cuzqueña Chrystus często ukazywany jest z oczami skierowanymi ku dołowi, co symbolizuje niski status społeczny ludności andyjskiej, która niegdyś miała zakaz patrzenia Hiszpanom w oczy.

The facade is built from Cusco volcanic stone, giving it a robust, solemn appearance. The main door’s simple design reflects the humility of the Order of Saint Catherine. The doorway is carved in stone, slightly arched, with a wooden gate open to welcome visitors.

Upon entering the convent, we step into a small courtyard surrounded by adobe walls from the colonial era. In the centre, there's a small fountain.

 

Fasada klasztoru jest wykonana z wulkanicznego kamienia z Cuzco, a prosty portal wejściowy odzwierciedla pokorę Zakonu św. Katarzyny. Kamienne, lekko zaokrąglone wejście z drewnianą bramą zaprasza zwiedzających do środka.

Po przejściu przez bramę trafiamy na mały dziedziniec otoczony kolonialnymi murami z cegły suszonej na słońcu. W centrum znajduje się też niewielka fontanna.

Inside the building, we find ourselves in a very dimly lit room, empty except for some panels with old photos and historical information. From there, we walk through even darker corridors into the inner cloisters. The photos in this blog entry are unfortunately affected by the low light conditions (tripods obviously not allowed), but the atmosphere was great.

Zaraz potem wchodzimy do bardzo ciemnego pomieszczenia, gdzie na ścianach znajdują się panele z archiwalnymi zdjęciami i informacjami o historii klasztoru. Dalej korytarze są jeszcze ciemniejsze i prowadzą nas do wewnętrznych krużganków. Niestety, zdjęcia wykonane w tym miejscu nie są najlepszej jakości ze względu na słabe oświetlenie (rzecz jasna statywy nie są dozwolone), ale nie można w życiu mieć wszystkiego. Albo atmosfera, albo dobre zdjęcia.

We pass the first depiction of the Señor de los Temblores (see my entry about the Cathedral for the explanation), then several other paintings, including portraits of St. Catherine of Alexandria and St. Gertrude, Death of a Virtuous Man, and a Sinner’s Death, as well as an old tapestries.

Przechodzimy obok pierwszego obrazu “Pana Trzęsień Ziemi” (więcej na ten temat we wpisie o katedrze), a potem mijamy inne dzieła, w tym portrety św. Katarzyny Aleksandryjskiej i św. Gertrudy,  Śmierć cnotliwego człowieka i śmierć grzesznika oraz stare gobeliny.

The most important part of the monastery is the church, with its cedar-wood altarpiece covered in gold leaf and its intricately carved pulpit, a masterpiece of 17th-century woodworking. The church also includes an extension housing a collection of relics, historical artefacts, paintings, and colonial-era furniture.

Najważniejszym miejscem w klasztorze jest kościół z ołtarzem z drewna cedrowego pokrytym złotem oraz misternie rzeźbioną amboną - prawdziwym arcydziełem XVII-wiecznego snycerstwa. W bocznej części kościoła znajduje się kolekcja relikwii, dzieł sztuki, obrazów i mebli z czasów kolonialnych.

After exploring the church, we step into a dimly lit room  opposite, where a life-size mannequin dressed as a nun lies in a coffin-like display. She wears a simple Dominican habit, hands folded on a crucifix, face pale and stilled by death. The scene is a memento mori, reminding visitors of the finality of life and the nun’s lifelong devotion.

Po zwiedzeniu kościoła przechodzimy do sali naprzeciwko,  gdzie w trumnie leży naturalnej wielkości figura zakonnicy - ubrana w skromny habit dominikański, z rękami złożonymi na krzyżu i bladą twarzą. To memento mori, przypominające o śmierci i życiu oddanym Bogu.

The next room we visit is the novitiate chapel, housed beneath a series of rounded arches with Baroque frescoes of Inca vegetation. Vaulted ceilings and walls are decorated with 17th-century frescoes showing scenes of monastic life, virtues, and holy figures. Life-size mannequins of nuns are seated in semi-circle around a central lying figure, representing a novice awaiting initiation.

Kolejna sala to kaplica nowicjatu, mieszcząca się pod serią zaokrąglonych łuków pokrytych barokowymi freskami przedstawiającymi andyjską roślinność. Sklepienie i ściany pokryte są XVII-wiecznymi malowidłami przedstawiającymi życie zakonne, alegorie cnót i postacie świętych. Są tutaj także manekiny zakonnic, siedzące w półkolu wokół centralnej postaci leżącej na podłodze - to nowicjuszka w trakcie symbolicznego obrzędu składania ślubów.

In the inner cloisters on the ground floor, we also came across a former workroom where nuns once practiced embroidery and sewing. The place also holds several paintings, liturgical garments, and a large, foldable chest displaying miniature three-dimensional religious and mythological scenes — from the Garden of Eden to a depiction of God in a flowing red cape. This chest was once used by traveling Catholic missionaries to help convert people in remote parts of Peru.

W wewnętrznych krużgankach na dolnym piętrze znajduje się również dawna pracownia, gdzie zakonnice zajmowały się haftem i szyciem. W krużgankach zobaczyć można także obrazy, szaty liturgiczne oraz duży składany kufer zawierający miniaturowe, trójwymiarowe sceny religijne i mitologiczne – od Ogrodu Eden po przedstawienie Boga w rozwianej czerwonej pelerynie. Skrzynia ta była niegdyś używana przez wędrownych misjonarzy katolickich do szerzenia wiary w odległych rejonach Peru.

Valdemossa

After nice breakfast in the nearby café, off we go to famous Valdemossa.  We find a place to park (not an easy affair) and luckily from there we have only few steps to the monastery gardens.

 The origins of the town date back to the fourteenth century, when King Sancho built his royal palace here in the hills to cope better with his asthma. In 1399 the palace was gifted to the Carthusian monks who converted and extended it into monastery – Valdemossa’s Real Cartuja de Jesus de Nazaret. What is visible today is mostly version from XVII and XVIII centuries. 

Monastery in Valdemossa became even more popular since George Sand and Frederic Chopin stayed here for 4 months in 1838/39, three years after the last monks were evicted during suppression of the monasteries.

Po sympatycznym śniadaniu w pobliskiej kafejce (śniadanie w naszym hotelu kosztuje tyle, że muszą serwować marcepany polane truflami podane na złotej zastawie wiec poszliśmy zjeść gdzie indziej), jedziemy zobaczyć słynną Valdemossę. Trochę nam schodzi na znalezieniu miejsca do zaparkowania, ale za to okazuje się, ze wylądowaliśmy zaledwie krótki spacerek od ogrodów klasztoru. 

Początki Valdemossy datuje się na czternasty wiek, kiedy to wybudowano tutaj pałac królewski, wierząc ze górski klimat będzie sprzyjał chorującemu na astmę królowi Sancho. W 1399 pałac podarowany został mnichom kartuskim, którzy rozbudowali go i przekształcili w klasztor, znany jako Królewska Kartuzja pod wezwaniem Jezusa z Nazaretu. Klasztor był wielokrotnie przebudowywany i dzisiejszy jego wygląd to głównie wersja z XVII/XVIII wieku.

Valdemossa swoją popularność wśród turystów zawdzięcza także Fryderykowi Chopinowi i George Sand, którzy mieszkali tu przez 4 miesiące w latach 1838/39, trzy lata po tym, jak ostatni mnisi zostali wysiedleni.

We start the visit from a cup of coffee/tea in the café just in front of the entrance and then we enter the church with beautiful Baroque ceiling paintings and barrel vaulting. From here, through huge wooden door, we enter the shadowy cloisters, where white-arched corridors with big splashes of lights from patio windows create really magical atmosphere. We enter into the pharmacy with its shelves crammed with beautifully decorated majolica jars, antique glass and wooden boxes. 

Odwiedziny klasztoru zaczynamy od… kawy i herbaty w małej kafejce przy wejściu. Jak to my. Potem wchodzimy do kościoła z pięknymi barokowymi freskami na suficie o kolebkowym sklepieniu. Przez wielkie drewniane drzwi przechodzimy do zacienionych krużganków, gdzie białe łuki korytarzy z akcentami światła wpadającego przez wychodzące na dziedziniec okna tworzą naprawdę magiczną atmosferę. Stamtąd wchodzimy do apteki, w której półki i szafki aż uginają się pod ciężarem pięknie dekorowanych pojemników z majoliki, starego szkła malowanego drewna. 

The prior’s cell in the opposite corridor consists of few big rooms – a chapel, a library, an audience chamber, a dining room and a bedroom and has an entrance to a private garden with magnificent view down the valley.

In contrast to this luxury, the life style of the monks  was rather harsh. They would gather together only for church services and Sunday meals, spending the rest of their life in solitude. It is also said that three days a week they only ate bread and water, and they never ate meat. And yet, they were famous from their longevity. 

In cell no. 4 there is a Chopin’s museum, where the most important exhibit is his piano that arrived here just 3 weeks before his departure to Paris (it was lost at first, then huge duty had to be paid after it was found, similarly big duty would have to be aid if Chopin were to take it back. So the piano stayed).  One of the next cells hosts the Museo Municipal as well as small collection of modern art.

 

Cela przeora, do której wchodzimy z korytarza po przeciwnej stronie krużganków, składa się z kilku dużych pomieszczeń – kaplicy, biblioteki, sali audiencyjnej, jadalni, sypialni i ma wejście do prywatnego ogrodu ze wspaniałymi widokami na dolinę poniżej. Pomimo takich luksusów reguła kartuskich mnichów była bardzo wymagająca. Mnisi spędzali większość czasu w odosobnieniu gromadząc się jedynie na niektóre ceremonie kościelne oraz niedzielne posiłki. Ich dieta była wegetariańska a przez 3 dni w tygodniu mieli jeść tylko chleb i wodę. Tutejsi mnisi byli za to słynni ze swojej długowieczności.

Cela numer 4 mieści w sobie muzeum Chopina, w którym zobaczyć można pamiątki po pobycie słynnego kompozytorze i George Sand,  w tym ich rękopisy, listy, portrety. Najważniejszym eksponatem jest fortepian, który Chopin zamówił jeszcze w Paryżu, a który zaginął po drodze na Majorkę, a gdy wreszcie dotarł do miejsca przeznaczenia, okazało się że należało za niego zapłacić ogromne cło. Fortepian dotarł do klasztoru zaledwie trzy tygodnie przed zaplanowaną przez Chopina i Sand podróżą powrotną do Paryza i już tam pozostał.

W kolejnych celach mieści się lokalne muzeum i mała galeria sztuki współczesnej. 

Only after leaving the monastery we realise how long it took us to wander around it and it is already time for a late lunch. So we stay in the restaurant situated between the monastery and Palace of king Sancho. Marcin is having fish, myself spaghetti Napoli.  The food is nice and the lingering in the sun is a bliss.

Dopiero po wyjściu z klasztoru orientujemy się, jak długo byliśmy w środku. Zdecydowanie jest już czas na lunch, wybieramy wiec restaurację położoną bardzo blisko klasztoru i pałacu króla Sancho. Marcin wybiera rybę, ja spaghetti po neapolitańsku. Jedzenie jest dobre a pogoda idealna do siedzenia na zewnątrz. 

With bellies pleasantly full we can go on with sightseeing. Now it is time for the Palace. Even though it is not the original medieval version, it is the oldest part of the monastery, mostly dating back to the XVI century. We go through a series of period rooms and the beautiful courtyard. The most impressive are the red and yellow drawing rooms with rich tapestry on the walls - good examples of the typical sitting rooms of Majorca’s aristocracy houses. The yellow room is the family pictures gallery. The furniture in the red drawing room is mostly from Baroque era. 

 

Zaspokoiwszy głód, idziemy do pałacu. Mimo, ze nie zachowała się jego średniowieczna wersja, jest to wciąż najstarsza część klasztoru, sięgająca  XVI wieku. Oglądamy piękny dziedziniec i serię historycznych pomieszczeń. Największe wrażenie robią czerwony i żółty  salon z bogatymi obiciami ścian i barokowymi meblami – dobre przykłady pomieszczeń z domów majorkańskiej arystokracji.  

After visiting the Monastery and the Kings Sancho Palace we walk down the cobbled streets sprinkled with stout stone houses, shops, cafes, restaurants, and big pots of flowers, hunting the colourful tiles depicting a local saint – Santa Cathalina Thomas. And there are plenty of them. The local people seem to be a little obsessed with their own saint judging by the number of tiles we can spot. 

Down the Carrer de Jovellanos we get to Miranda de Lledoners, a viepoint on the charmful Valdemossa’s rooftops in ochre colours, descending down to the valley and the church of St Bartomeu. 

And here we say goodbye to Valdemossa, at least for today. 

 

Po obejrzeniu klasztoru i pałacu idziemy  w dół krętymi uliczkami z niewysoką kamienną zabudową, mijając małe placyki pełne kawiarnianych stolików i poustawiane wszędzie donice z kwiatami.Na frontonach wielu domów znajdują się kolorowe ceramiczne tabliczki przedstawiające sceny z życia wywodzącej się stąd świętej Katarzyny z Palmy. Staramy się znaleźć jak najwięcej takich tabliczek, co okazuje się nie być wcale trudne. Miejscowi ewidentnie nie wstydzą się swojej świętej, a może nawet mają na jej tle małą obsesje, sądząc po ilości zdjęć, jakie udaje nam się zrobić. 

Idąc wzdłuż Carrer de Jovellanos dochodzimy do punktu widokowego Miranda Lledoners, skąd możemy podziwiać schodzące w dół w stronę doliny i kościoła św. Bartlomieja ochrowe dachy kamiennych domów. I to jest nasze pożegnanie z Valdemossą, przynajmniej na ten dzień.

And here is a short movie from our visit.

A tutaj krotki film z naszej wizyty