marraketch

Medina

The medina (Marrakech's old city) is enclosed by the ramparts, which are over 9 metres high, 2 metres thick and about 20 kilometres in length (and pink). They were built in the 12th century by the Almoravids dynasty. Until relatively recently (about 100 years ago), the whole city lived within these walls. From above, the Marrakech medina resembles a giant honeycomb, with hexagonal honey cells replaced by square riads - traditional houses with peaceful inner courtyards. The word riad really means garden, but obviously, the home was attached to this garden.

 

Medina (stare miasto Marrakeszu) jest otoczona murami obronnymi, które mają ponad 9 metrów wysokości, 2 metry grubości i około 20 kilometrów długości (i są różowe). Zostały zbudowane w XII wieku przez dynastię Almorawidów. Jeszcze stosunkowo niedawno (około 100 lat temu) w obrębie tych murów mieszkało całe miasto. Z góry medyna w Marrakeszu przypomina gigantyczny plaster miodu, z sześciokątnymi komórkami miodu zastąpionymi kwadratowymi riadami - tradycyjnymi domami ze spokojnymi wewnętrznymi dziedzińcami. Słowo riad naprawdę oznacza ogród, ale oczywiście dom był połączony z tym ogrodem.

The medina of Marrakesh is a real maze of narrow streets, many of which lead to a dead end (they are called derbs here). Getting lost is part of the fun. And, of course, there are famous souks – beautiful bazaars set up in narrow, shadowy alleys and covered passageways, warranting sensory overload after as little as half an hour.  

 

Medina Marakeszu to prawdziwy labirynt wąskich uliczek, z których wiele prowadzi do ślepych zaułków (nazywa się je tutaj derbami). Nie chodzi o to, żeby się nie zgubić, chodzi o to, żeby się później odnaleźć. No i oczywiście są tu słynne suki – piękne bazary ciągnące się w wąskich, cienistych alejkach i zadaszonych przejściach, gwarantujące przeładowanie sensoryczne już po pół godzinie.

Musee de la Musique

From Le Jardin Secret, we backtrack a little to the Mouassine district to find the Musee de Mouassine, also known as Musee de la Musique. The museum is tucked away next to the south-eastern corner of the Mouassine Mosque, along Derb el Hammam. It takes us a moment to find it, and we must go through a passage with a very low ceiling.

Z Le Jardin Secret cofamy się trochę do dzielnicy Mouassine, aby znaleźć Musee de Mouassine, znane również jako Musee de la Musique. Muzeum jest schowane obok południowo-wschodniego rogu meczetu Mouassine, przy Derb el Hammam. Znalezienie go zajmuje nam chwilę, zwłaszcza, że musimy przejść przez przejście z bardzo niskim sufitem, co wygląda jakbyśmy się pakowali komuś w jego rozwalające się podwórko.

The architecture of this place itself makes it worth a visit, but the display is also interesting, telling visitors about the diversity of music in Morocco and its multiple Andalusian, Berber and African heritages.

Sama architektura tego miejsca sprawia, że warto je odwiedzić, ale eksponaty są również interesujące, opowiadając odwiedzającym o różnorodności muzyki w Maroku i jego wielorakim dziedzictwie: andaluzyjskim, berberyjskim i afrykańskim.

The museum is hosted in a beautiful XVI-century Saadian house carefully renovated to its former glory.

Muzeum mieści się w pięknym XVI-wiecznym domu Saadytów, starannie odrestaurowanym do swojej dawnej świetności.

The house contains a first-floor douiria (guest apartment). Its reception room with amazingly colourful wood carvings and a central skylight belongs to the best we have seen in Marrakesh.

Na pierwszym piętrze domu znajduje się douiria - mieszkanie dla gości. Jego główny pokój z kolorowymi rzeźbami w drewnie i z centralnym świetlikiem należy do najlepszych historycznych wnętrz, jakie widzieliśmy w Marrakeszu.

There is also a nice rooftop café here, with so many cute seating areas that I do not know which one to choose. Eventually, we stay on the highest terrace, listening to the muezzins calling for prayers whilst tasting mint tea (or, in Marcin’s case, coffee).

Jest tu także ładna kawiarnia na dachu,  z tak wieloma uroczymi miejscami do siedzenia, że nie wiem, który zakątek wybrać. Ostatecznie zostajemy na najwyższym tarasie, słuchając muezzinów nawołujących do modlitwy i degustując herbatę miętową (a w przypadku Marcina kawę).