Pranburi

Samseong station

After enjoying our lunch, we decided to take a leisurely stroll around Samseong Station. It's interesting to note that while the station's Korean name (삼성) shares the same spelling as the renowned Korean company, they actually have different meanings in Hanja, as they are represented by distinct characters. Samseong Station is typically bustling with activity, partly due to its proximity to COEX, one of Asia's largest convention and exhibition centres. Additionally, the nearby Samseong-dong Trade Centre attracts a steady flow of visitors.

 

Po lunchu postanowiliśmy połazić trochę wokół stacji metra Samsong. Ciekawostką jest to, że chociaż koreańska nazwa stacji (삼성) ma taką samą pisownię (i wyowę) jak nazwa znanej koreańskiej firmy, w chinskch znakach hanja zapis jest już inny, a więc nie jest to to samo słowo. Stacja Samsong zazwyczaj tętni życiem, częściowo ze względu na bliskość COEX, jednego z największych centrów kongresowych i wystawienniczych w Azji. Ponadto pobliskie Centrum Handlu Samsong-dong przyciąga stały strumień odwiedzających.

In 2012, a memorial sculpture was unveiled in front of the Samseong-dong Trade Center to commemorate Korea's remarkable achievement of reaching 1 trillion dollars in trade.

This seed-shaped monument, known as the Trillion Tower, not only celebrates this milestone but also pays homage to the rich history of Korean trade leading up to this landmark figure. The history of Korean trade before reaching 1 trillion dollars is recorded at the base, while the outer surface features the names and trade volumes of 28 countries that engage in trade with Korea. Standing over 14 meters high, the sculpture is crafted from durable duralumin and tempered glass, ensuring its resilience against earthquakes.

The Trillion Tower serves not only as an artistic landmark but also as a testament to Korea's global trade presence and the enduring partnerships it has forged with nations around the world.

 

W 2012 roku przed Centrum Handlu Samseong-dong odsłonięto pomnik upamiętniający przekroczenie przez Koreę 1 biliona dolarów w transakcjach handlowych. Pomnik ma wg mnie kształt ogórka, ale w zamyśle miało to być nasionko i znany jest jako Trillion Tower (angielski trillion to nasz bilion). Historia koreańskich transakcji przed osiągnięciem 1 biliona dolarów jest zapisana na podstawie pomnika, podczas gdy zewnętrzna powierzchnia zawiera nazwy i wolumeny handlowe 28 krajów, które prowadzą transakcje z Koreą. Rzeźba ta o wysokości ponad 14 metrów jest wykonana z wytrzymałego duraluminium i hartowanego szkła, w sposób zapewniający jej odporność na trzęsienia ziemi. Trillion Tower jest nie tylko artystycznym punktem orientacyjnym, ale także świadectwem globalnej obecności handlowej Korei i trwałych partnerstw, które nawiązała z narodami na całym świecie.

Across from the Tillion Tower stands a sculpture commemorating the 5th G20 conference, which was held in Seoul in 2010.

 

Naprzeciwko Tillion Tower stoi rzeźba upamiętniająca piątą konferencję G20, która odbyła się w Seulu w 2010 roku.

A few steps away, the SMTown Coex Atrium in Seoul, is famous for its large LED screen that wraps two walls of the building. Installed in 2018, this screen is the largest outdoor, high-definition LED advertising monitor in the country, measuring 80.1 meters in width and 20.1 meters in height. It typically showcases K-pop videos, advertisements, and eye-catching anamorphic illusions, such as the well-known crashing wave. This digital billboard is part of a project by the Korea International Trade Association and the Gangnam District, aimed at developing a Korean equivalent of Times Square, referred to as K-pop Square.

 

Kilka kroków dalej, SMTown Coex Atrium w Seulu, słynie z dużego ekranu LED, który „przyklejony” jest do dwóch scian budynku. Zainstalowany w 2018 roku ekran jest największym zewnętrznym, wysokiej rozdzielczości monitorem reklamowym LED w kraju, mierzącym 80,1 metra szerokości i 20,1 metra wysokości. Zazwyczaj prezentuje filmy K-pop, reklamy i przyciągające wzrok iluzje anamorficzne, takie jak dobrze znana rozbijająca się fala. Ten cyfrowy billboard jest częścią projektu Korea International Trade Association i dzielnicy Gangnam, mającego na celu stworzenie koreańskiego odpowiednika Times Square, zwanego K-pop Square.

We spent some time exploring COEX neighbourhood before heading down the escalator to visit Starbucks for a quick break. The grapefruit tea here is particularly delicious, but with such a wide variety of appealing drinks on the menu, choosing just one was too much of a challenge. So we ended up buying two.

 

Po krótkim spacerze w okolicach COEXu, zanim zjechaliśmy schodami ruchomymi na dół, aby odwiedzić Starbucks na krótką przerwę. Herbata grejpfrutowa, którą tu serwują to jedna z moich ulubionych, ale przy tak szerokiej gamie atrakcyjnych napojów w menu, wybranie tylko jednego było zbyt dużym wyzwaniem. Ostatecznie kupiliśmy wiec po dwa. Ups.

As we leave the café, the sun begins to set, and the Samseong Station area reveals its vibrant charm. The light from the LED billboards reflects off the sculptures and tiles, creating a captivating urban atmosphere that is both lively and surprisingly serene.

 

Gdy wychodzimy z kawiarni, słońce zaczyna już zachodzić i atrakcyjność okolicy idzie o kilka ładnych oczek w górę. Światło z billboardów LED odbija się na rzeźbach i chodniku, a atmosfera chociaż ewidentnie nawiązująca do świateł wielkiego miasta, jednocześnie jest zaskakująco spokojna.

We overslept, kind of...

The morning is glorious again and we run to the beach basking in purples and pinks, where we splash warm (and I mean warm!) water and wait for the sun to rise. And then it seems too early for breakfast so we go back to sleep for an hour but we sleep longer... So I end up going for breakfast with wet hair and very unevenly smeared foundation (I had 30 second to do it). Who cares :). Breakfast is as always delicious, and we both go for morning soup - unthinkable at home, seems to be the most natural choice here. Plus how I love Aleenta’s fresh juices (there are four types: guava, pineapple, apple, and orange). I drink too many of them, I know. But try to stop me… Before we notice it is time to go, the car with our driver is already waiting for us - exciting day ahead as I hope to meet some langurs face to face for the first time ever. Let’s hope they are not too shy…

 Poranek znów jest przepiękny i zaraz po otwarciu oczu biegniemy na plażę skąpaną w purpurach i różach, gdzie czekamy na wschód słońca – stopy zamoczone w ciepłej (ciepłej!) wodzie, twarze wystawione do słonej bryzy. A potem wydaje się, że jest za wcześnie na śniadanie, więc kładziemy się jeszcze na godzinkę, ale śpimy dłużej... Kończę więc na śniadaniu z mokrymi włosami i bardzo nierówno roztartym podkładem (miałam 30 sekund na zrobienie makijażu). I kogo to obchodzi? Na szcęscie nikogo :). Śniadanie jest jak zawsze pyszne i tym razem oboje wybieramy na główne danie zupę - nie do pomyślenia w domu, tutaj wydaje się to najbardziej naturalnym wyborem. Uwielbiam też świeże soki Aleenty (są cztery rodzaje: guawa, ananas, jabłko i pomarańcza). Wlewam ich w siebie dużo za duo, ale szczęśliwi kalorii nie liczą. Raz, dwa, trzy i już czas na nas, samochód i kierowca czekają przed bramą - ekscytujący dzień przed nami ponieważ mam nadzieję spotkać się pierwszy raz twarzą w twarz z langurami. Miejmy nadzieję, że uda nam się je wypatrzeć…

Butterfly pea or welcome to Aleenta...

It is still early morning in Bangkok but when we take first steps outside the airconditioned building it feels like entering an oven. Our aim is Aleenta hotel in Pranburi (near Hua Hin). It is about 4 hour long drive, so I read about Thailand, and Marcin - obviously – sleeps (we have a private transfer organised, which was a very good decision). I read and occasionally look through the windows, and then suddenly I see yellowish sand and blue water and it is immediately exciting, and a moment later we are at the destination. We check in, our welcome drinks arrive, and they are blue! Later on I will learn it is butterfly pea juice. It is healthy and it tastes good.  Note to myself: buy butterfly pea tea to enjoy at home. 

W Bangkoku wciąż jest wcześnie rano, kiedy stawiamy swoje pierwsze kroki poza klimatyzowanym budynkiem lotniska, a już gorące powietrze bucha w nas niczym po otwarciu piekarnika. Nasz cel teraz to hotel Aleenta w Pranburi, w okolicach Hua Hin. Podróż zajmuje około 4 godzin, które ja spędzam głównie na czytaniu o Tajlandii, a Marcin - rzecz jasna - na spaniu (byliśmy na tyle rozgarnięci, żeby załatwić sobie transport, wiec można się teraz zrelaksować). Czasami podnoszę wzrok znad książki, patrząc na mijane krajobrazy i w jakimś momencie widzę plażę i falujące morze i aż podskakuję na siedzeniu. 3 minuty później jesteśmy na miejscu. Na powitanie dostajemy niebieskiego drinka – później się dowiemy, że to sok z kliterii ternateńskiej (ang. butterfly pea).  

We are a bit too early in the hotel, our room is not ready yet so we leave the luggage at reception, refresh ourselves a little, and go to the restaurant for lunch. Looking at the menu we decide to abandon any  moderation in eating and drinking. I order Tom Kha Gai (coconut soup with chicken) and Thai green curry (that is Gang Khiao Wan Gai). Medium spiced. Thai understanding of medium spice is a bit different than European but fortunately I guessed it to be the case, so it is a perfect choice. My forehead sweats just a tiny bit ;) Marcin picks Tom Yum Goong (tiger prawns, hot & sour soup with basil) and grilled squid. And we eat it all. And we can barely move, but who cares. We sit looking at the sea, it is hot but there is a nice breeze from the water, and life is good. 

Dotarliśmy do hotelu trochę za wcześnie i nasz pokój nie jest jeszcze gotowy, zostawiamy wiec bambetle na recepcji i idziemy na górę do restauracji na lunch. Oglądając menu porzucamy wszelkie myśli o umiarkowaniu w jedzeniu i piciu. Ja zamawiam kokosową zupę z kurczakiem (Thom Ka Gai) i tajskie zielony curry (Gang Khiao Wan Gai), średnio ostre, zakładając, ze tajskie pojęcie średnio ostrego rożni się znacznie od europejskiego (mam racje!). Marcin wybiera ostro-kwaśną zupę krewetkową ze świeżą bazylią (Tom Yum Goong) i ośmiornicę z grilla. I wszystko to zjadamy. I co z tego, ze ledwo możemy się potem ruszyć? Siedzimy sobie patrząc na morze, wiaterek od wody sprawia, ze upał jest przyjemny i życie jest po prostu piękne.