travel

Garub train station

On the way to Kolmanskop there is an old abandoned train station of Garub. With some dead trees just next to it, even though it is vandalised by some graffiti lovers, we believe it will be a beautiful spot to take some sunset images or maybe even to stargaze at night. So we decide to postpone tonight dinner somewhat and go to the station first. Just on time as the sun is already quite low. The next couple of hours here make a great finale to this packed with adventures day. Now we just want to eat and sleep….

 

Po drodze do Kolmanskop znajduje się stara opuszczona stacja kolejowa miejscowości Garub. Z zasuszonymi drzewami tuż obok, mimo wandalizmu jakiegoś miłośnika graffiti, stacja wydaje się być ciekawym miejscem do zrobienia zdjęć zachodu słońca, a może nawet do obserwowania gwiazd w nocy. Postanawiamy więc nieco odłożyć dzisiejszą kolację i wrócić się najpierw na stację. W samą porę, ponieważ słońce jest już dość nisko. Kolejne kilka godzin tutaj stanowi wspaniały finał tego pełnego przygód dnia. Teraz chcemy już tylko jeść i spać….

 

A short video from our visit to abandoned Garub railway station

Krótkie wideo z naszej wizyty na opuszczonej stacji kolejowej Garub

First hello

This afternoon we go to the artificial water hole in Garub looking for the desert-adapted horses of Namibia.  The place is empty when we arrive but a bit of patience pays off – at some point two horses arrive to quench their thirst and we are delighted to be able to observe them. In one of my next entries I will write much more about them, their origins and current struggle to survive.  

 

Po wizycie w Kolmanskop jedziemy prosto do sztucznego wodopoju w Garub w poszukiwaniu namibijskich koni przystosowanych do życia na pustyni. Na miejscu jest pusto, ani ludzi ani zwierząt, ale odrobina cierpliwości się opłaca - w pewnym momencie zauważamy dwie kropeczki poruszające się w naszą stronę. I nie mylimy się, to rzeczywiście dwa konie w drodze, aby ugasić pragnienie. W jednym z moich kolejnych wpisów napiszę o nich znacznie więcej, o ich genezie i obecnej nierównej walce o przetrwanie. A teraz pierwsze zdjęcia Namibijskich pustynnych koników.  

The desert takes it all...

The mornings in Namibia usually mean pastels, and it is not different today. Baby pink and baby blue shades are splashed generously on the sky as we travel to the Ghost Town. It is a bit cold (we are now used to high temperatures), windy and beautiful.

 

Poranki w Namibii to to czas, kiedy niebo wybarwia się pastelowymi kolorami  i dzisiaj nie jest inaczej. Jasny róż i intensywny błękit dominują podczas naszej podróży do opuszczonego miasta. Jest jeszcze trochę chłodno (przyzwyczailiśmy się już do wysokich temperatur panujących w ciągu dnia), wietrznie, ale pięknie.

Kolmanskop is spectacular.  No matter how many images of it you have seen before, it is so different when you actually can be here, wonder between hauntingly beautiful buildings half swallowed by the desert. One day, I can imagine, it will be only sand here. The remaining of the once lively settlement, a principal town of Namibia’s diamond mining industry -  it is today slowly but surely reclaimed by the relentless desert. Some buildings were restored, but majority are left exactly as they were deserted.

 

Kolmanskop jest niesamowitym miejscem. Bez względu na to, ile jego zdjęć widziałoby się wcześniej, rzeczywistość i tak jest bardziej. Nie pytajcie bardziej co, bardziej wszystko. Przechadzając się po wpół połkniętych przez pustynię domach wyobrażam sobie, ze pewnego dnia będzie tu już tylko piasek… Kiedyś pławiące się w luksusach główne miasto przemysłu wydobywczego diamentów w Namibii, Kolmanskop, jest dziś powoli ale skutecznie zabierany przez siły natury. Niektóre budynki zostały odrestaurowane dla celów turystycznych, ale większość pozostała dokładnie tak, jak były opuszczone.

It all started in 1908, when a German worker involved in building a railway track stumbled upon a diamond. Soon it was discovered there was a rich bed of diamonds in this area, and so a new era started for Kolmanskop, that by 1912 became a rich mining town (home to 1300 settlements) run by the German authorities. The mines here were very lucrative and it was reflected in the town’s appearance. A hospital, pub, school, casino, ballroom and even the first tramline in Africa -  all could be found here. But after second world war as the deposits of diamonds started to slowly deplete, much richer sources were found in Orange River, south of Kolmanskop. Around 1954 the town was abandoned and the desert started to reclaim what once belonged to her.

Wszystko zaczęło się w 1908 roku, kiedy niemiecki urzędnik nadzorujący budowe torów kolejowych natknął się na diament (a w zasadzie to jego pracownik się natknął, ale docelowo na to samo wyszło). Wkrótce odkryto, że na tym obszarze znajduje się bogate złoże diamentów i tak rozpoczęła się nowa era dla Kolmanskop, który w 1912 roku stał się bogatym miastem wydobywczym (mieszczącym 1300 domów) zarządzanym przez władze niemieckie. Tutejsze kopalnie były bardzo dochodowe, co znalazło odzwierciedlenie w wyglądzie miasta. Szpital, pub, szkoła, kasyno, sala balowa, a nawet pierwsza linia tramwajowa w Afryce - wszystko można było tutaj znaleźć. Ale po drugiej wojnie światowej, gdy złoża diamentów zaczęły się powoli wyczerpywać, znacznie bogatsze źródła znaleziono w okolicy rzeki Orange, na południe od Kolmanskop. Około 1954 roku miasto zostało opuszczone, a pustynia zaczęła odzyskiwać to, co kiedyś należało do niej.

We arrive very early and have the place practically to ourselves. There is one small group of photographers and we quickly go in the different directions, to not disturb each other. The place is big, so it is easy to disappear, exploring house after house, the relicts of its glorious past.

 

Jako, ze przyjechaliśmy bardzo wcześnie, mamy zakopane miasto praktycznie tylko dla siebie. Jest jeszcze jedna mała grupka fotografów, ale szybko udajemy się w różne strony, żeby sobie nie przeszkadzać. Obszar jest duży, więc łatwo jest zniknąć sobie z oczu, odkrywając dom po domu, pozostałości wspaniałej przeszłości Kolmanskop.

It soon becomes hot outside, but is it is pleasantly cool inside the thick walls of the remaining  structures. We spend long hours here, absorbing the eerie atmosphere and letting ourselves to get lost in the maze of rooms deep sinking in the sand. Then we enjoy a nice lunch and a cup of tea.

 

Na zewnątrz szybko robi się gorąco, ale wewnątrz raczej grubych ścian pozostałych konstrukcji jest przyjemnie chłodno. Spędzamy tu długie godziny, chłonąc niesamowitą atmosferę i pozwalając sobie na zagubienie się w labiryncie pokoi tonących w piasku. Następnie cieszymy się miłym lunchem i filiżanką herbaty.

Finally, we visit the museum, before we go back to the Garub area, looking for the desert adapted horses.

 

Na koniec odwiedzamy jeszcze tutejsze muzeum, zanim wrócimy w okolice Garub w poszukiwaniu koni przystosowanych do życia na pustyni.

A short video from our visit to Kolmanskop

Krótkie wideo z naszej wizyty w Kolmanskop

It had to happen...

In the evening we go to get our pass to Kolmanskop, as we want to start our journey before the sunrise tomorrow. We have a luxury of a proper asphalt road, we do not go too quickly and yet… we have our first flat tyre. With a bang. Ok, time to change the wheel but… as might as we try we cannot remove the damaged one and we have no reception to call for help. Fortunately, we are not so far away from the town, so I stay in the car and Marcin sets off to find someone who can help.  And he is back in literally 15 minutes. Someone noticed we had problems and have already sent help on our way. It seems Namibia is kind  to us again, if we have to have a flat tyre at least it does not happen in the middle of nowhere…  

 

Wczesnym wieczorem ruszamy po przepustkę do Kolmanskop, bo chcemy jutro rozpocząć naszą wizytę z samego rana. Mimo luksusu asfaltowej drogi i nieprzekraczania limitu prędkości łapiemy jednak naszą pierwszą gumę. Z hukiem. Czas zatem na zmianę koła, ale… mimo, że próbujemy wszystkiego, co nam przychodzi do głowy, nie możemy zdjąć uszkodzonego koła. Śruby się zapiekły, zassały, wygięły, nie chcą puścić i już. A zasięgu w telefonie jak na złość nie ma. Nie jesteśmy na szczęście tak daleko od miasta, więc ja zostaję w samochodzie a Marcin wyrusza na poszukiwanie kogoś, kto będzie w stanie nam pomóc. Ale wraca po zaledwie 15 minutach. Ktoś zauważył, że mamy problem i już wysłali patrol w naszą stronę. Wygląda na to, że Namibia znów jest dla nas łaskawa, jeśli już musimy złapać gumę, to przynajmniej nie dzieje się to gdzieś w szczerym polu…

 An hour later the wheel is changed, the pass is collected, a new wheel replaced the damaged one in the boot (we found a workshop collaborating with our insurance)  and we are heading to the Deserted Horse for a dinner, where we will  make friends with a local cat. This evening we will go to bed early as we plan to  get up very early tomorrow for the ghost town (maybe just a bottle of wine on the patio before we say goodnight…)

 

Godzinę później koło jest już zmienione, przepustka odebrana, stare koło wymienione na nowe zapasowe w pobliskim warsztacie współpracującym z naszym ubezpieczeniem), a my udajemy się na obiad do „Deserted Horse”, koło recepcji naszego hotelu. Tu sie zaprzyjaźnimy z pewnym miejscowym kotem. Tego wieczoru pójdziemy spać wcześnie, bo jutro mamy zamiar wyruszyć do zasypanego miasta jeszcze wschodem słońca (może tylko butelka wina na tarasie, zanim powiemy dobranoc…)