The day is nearly over and Marcin sits down on the dunes just in front of our chalet to play with a time-lapse using camera on sliders. We started a bit too late so it will be a very short time-laps but it is more to try the sliders out than anything else. The sunrise is really lovely, the light quite breath-taking. And then we go for a dinner, the springbok already there of course, looking for a chance to steal some greens. On the way back we encounter centipedes, fascinating if not necessarily very beautiful. And then it is time for bed. There is a very early start tomorrow, as we have to go all the long way to the Fish River Canyon. Goodnight, sleep tight, do not let centipede bite.
Dzień zmierza ku końcowi, kiedy Marcin usadawia się na wydmach tuż przed naszym domkiem, żeby zrobić film poklatkowy. Trochę za blisko do zachodu słońca, więc time-lapse będzie bardzo krótki, ale jest to bardziej próba wykorzystania po raz pierwszy nowych prowadnic. Zachód słońca jest bardzo ładny, światło na Kalahari jak zwykle piękne. Zaraz po zachodzie zbieramy się na wczesną obiadokolację, nasz znajomy skoczek rzecz jasna obecny i czujnie szukający czy komuś może jakieś warzywko zbędne nie zalega na talerzu…. A w drodze powrotnej spotykamy stonogi. Naprawdę mają ze sto nóg. Powiedzmy sobie szczerze - jakieś bardzo piękne to one nie są, ale na te ich nogi poruszające się na wzór fali to można się gapić i gapić. No i już czas się kłaść bo jutro pobudka o bladym świcie i długa droga do Fish River Canyon. Dobranoc, pchły na noc, karaluchy pod poduchy a stonogi niech nie włażą nam pod nogi.