ostrich

Gondwana Sperrgebiet Rand Park- part 2: Horses, ostriches, and kudu

After breakfast we go to see the remaining part of the park and soon we see a herd of horses running in our direction. No, these are not desert adapted horses of Namib, which we can tell immediately, as some of them are light - white or grey, whilst Namib horses are always quite dark due to their narrow gene pool. These are just farm horses that are allowed to graze here, but they are so beautiful. They hoped we brought some food I guess, so they came to greet us, totally unafraid.

Po śniadaniu udajemy się zobaczyć pozostałą część parku i wkrótce widzimy stado koni biegnące w naszym kierunku. Nie, to nie są słynne miejscowe konie przystosowane do życia na pustyni, co widzimy od razu, ponieważ niektóre z nich maja jasne umaszczenie, podczas gdy konie pustynne są zawsze ciemniejszej maści ze względu na wąską pulę genową. To konie hodowlane, które są tutaj wypasane, bardzo zresztą piękne. Chyba miały nadzieję, że przynieśliśmy trochę jedzenia, więc przygalopowały nas powitać, zupełnie się nas nie bojąc.

Our next encounter is with kudu, well camouflaged in the thickets but still spotted.

Następnie zauwazamy zakamuflowane w krzakach kudu. Bardzo sprytnie drogie kudu, ale tym razem punkt dla nas.

And then we meet a small herd of ostriches.

Zaraz potem spotykamy małe stado strusi.

We pass a very beautiful Quiver Tree (Kokerboom).  And when we are back on the way to our chalet the guide shows us eagles’ nest, from which the whole place takes its name.

 

Mijamy bardzo ładny okaz drzewa kołczanowego, a już w poblizu naszego domu przewodnik pokazuje nam też orle gniazdo, od którego całe miejsce wzięło swoją nazwę.

We feel like ice-cream today, so here we do what mother always told me not to do – go to the main restaurant and try to spoil our appetite before dinner (not that it ever worked….)

Dziś mamy ochotę na lody, więc robimy to, co mama zawsze mówiła, ze robi nie należy - jedziemy do głównej restauracji i staramy się zepsuć sobie apetyt przed obiadem (nie, żeby w naszym przypadku to kiedykolwiek działało…).

20180412_160033_0000_0117-01mobile-web.jpg

Short video summary of the trip

Krótki filmik z wycieczki

Afternoon with ostriches

This afternoon we spend on the dunes in front of our chalet. We walk to the other side of dunes and ostriches follow. It is truly amazing to be so close to wild animals and see them not afraid and keeping just a very small distance from you. There is also a springbok, far away we see a donkey, and of course there are various birds and some insects. The sun is ablaze and dunes are burning shade of orange. It is assaulting our eyes. It is beautiful. We go back just in time to relax a little before the sunset and dinner. 

Dzisiejsze popołudnie spędzamy na wydmach za naszym domkiem. Idziemy przez piaszczystą dolinkę na wydmy po przeciwnej stronie, a za nami idą strusie. Słońce wciąż grzeje pełną mocą, piasek ma kolor ognistej pomarańczy, aż razi w oczy. Jest pięknie. Moje wewnętrzne dziecko podskakuje radośnie widząc dzikie zwierzęta zupełnie się nami nie przejmujące, jeśli tylko nie próbujemy podejść za blisko (nie próbujemy). Jeden ze strusi drepta za nami tak skracając dystans, ze zaczynam sprawdzać, czy nie chce mnie czasem stąd wyprosić, ale nie, ewidentnie nie ma żadnych złych zamiarów. Ogląda sobie tylko dziwne stworzenia, które mu łażą po piaskownicy. Oprócz strusi widzimy także skocznika, osiołka, różne ptaki i nawet konika polnego. Wracamy do siebie akurat na czas, żeby chwilkę odpocząć przed zachodem słońca i kolacją.