fine dine

Kyoto Kitchen

This is our first visit to the Kyoto Kitchen in Winchester. But first, we take a lazy, evening stroll around the town. When we got a bit cold and a bit wet, we decided hot chocolate in the Royal Oak should not spoil our appetite too much.

To nasza pierwsza wizyta w Kioto Kitchen w Winchester. Najpierw jednak idziemy na leniwy, wieczorny spacer po mieście. Gdy już trochę zmarzliśmy i trochę zmokliśmy, uznaliśmy, że gorąca czekolada w Royal Oak nie powinna zbytnio popsuć nam apetytu.

From here we finally go to the Japanese restaurant, curious what they have to offer. We decided to go for the tasting menu called taste of Japan. It started from deep fried chicken marinated in soy, ginger and garlic, and tasty salmon carpaccio. Then there was beef sirloin, practically raw, and some tempura vegetables with fish. Raw is the light motive of the day as next comes tuna tartar and sushi/sashimi selection. Finally, chicken teriyaki arrives followed by a platter of deserts - dorayaki and mochi. It is a surprisingly good value for price, food is delicious, atmosphere is pleasant, and we already know we are going to come here again.  

 

Stąd w końcu udajemy się do  naszej japońskiej restauracji, ciekawi, co mają do zaoferowania. Zdecydowaliśmy się na menu degustacyjne o nazwie Smak Japonii. Zaczęło się od smażonego na głębokim tłuszczu kurczaka marynowanego w soi, imbirze i czosnku oraz znakomitego carpaccio z łososia. Potem przyszła polędwica wołowa, praktycznie surowa, i trochę warzyw i ryb w tempurze. Surowe mieso to temat przewodni tego menu, bo jako następny wjeżdża tatar z tuńczyka i selekcja sushi/sashimi. Na koniec serwują kurczaka teriyaki, po którym pojawia się półmisek deserów –wybór dorayaki i mochi. Kyoto Kitchen zaskakująco dobry stosunek jakości do ceny, jedzenie pyszne, atmosfera przyjemna i już wiemy, że przyjedziemy tu ponownie.

New Chapter

 Dinner tonight is at the (relatively nearby) New Chapter. We are quite tired, but the food is delicious and the drinks are refreshing. Marcin even gets the drink smoked in the fresh rosemary, they bring it covered with a big glass dome full of smoke. Fun, fun.

 

Dzisiejsza kolacja ma miejsce w (położonym stosunkowo blisko od naszego hotelu) New Chapter. Jesteśmy dość zmęczeni, ale jedzenie jest pyszne, a napoje orzeźwiające. Marcin dostaje nawet drinka wędzonego w dymie z rozmarynu, przynoszą go przykrytego dużą szklaną kopułą pełną dymu. Wow.

The Borough (welcome to the food paradise)

Today’s dinner is a bit special. It is my birthday after all. There were surprisingly many good options on the Edinburgh’s food scene that I considered and finally I decided on the tasting menu from the Michelin-starred Borough. But, I admit, reading today’s menu I was not 100% sure about two positions. First of them actually starts our dinner – oysters with blackcurrant and nasturtium, served with green tomato and celery salad. I had oysters only once or twice before, and they were, well… edible. Not horrible. The oysters served by the Borough are not just edible, they are fantastic. I always want to eat oysters with blackcurrant from now on. And I know the bar is now put really high - it will be difficult to ever find them again prepared so well.

 

Dzisiejszy obiad jest dość wyjątkowy. W końcu są moje urodziny. Na edynburskiej scenie kulinarnej znaleźliśmy zaskakująco wiele dobrych opcji, ale ostatecznie stanęło na menu degustacyjnym z Borough, jednej z kilku tutejszych restauracji posiadajacych gwiazdki od Michelin. Jednak przyznaję, czytając dzisiejsze menu nie byłam na 100% pewna co do dwóch pozycji. Pierwsza z nich właściwie rozpoczyna naszą kolację – ostrygi z czarną porzeczką i nasturcją, podawane z sałatką z zielonego pomidora i selera. Ostrygi jadłam wcześniej tylko raz lub dwa i były… no cóż… jadalne. Nie obrzydliwe. Tyle. Ostrygi serwowane przez Borough są nie tylko jadalne, one są fantastyczne. Od teraz zawsze chcę jeść ostrygi z czarną porzeczką. I wiem, że poprzeczka jest teraz postawiona naprawdę wysoko – trudno będzie kiedykolwiek znaleźć tak dobrze przygotowane ostrygi.

So here we are at the first serving from our tasting menu and I already know this dinner is a treat, treat, treat. Girolle mushrooms with egg and kohlrabi come next and they do not disappoint. The next serving was my second question mark as it is halibut carpaccio with golden beetroot. As soon as I taste it the question mark is gone. Actually, it may be my favourite dish today. This halibut melts on my tongue and it is so delicious…

 

Jesteśmy wciąż przy pierwszej pozycji z naszego menu degustacyjnego, kiedy już wiem, że ten obiad to uczta, uczta, uczta. Następne są pieczarki Girolle z jajkiem i kalarepą i też nie zawodzą. Kolejna pozycja była moim drugim znakiem zapytania, bo to carpaccio z halibuta ze złocistymi burakami. Jakoś tak nie byłam pewna tego surowego halibuta, ale kiedy tylko próbuję tego dania, znak zapytania znika z wielkim puff. Być może jest to nawet moje ulubione danie dnia. Halibut dosłownie rozpływa się w ustach i jest przepyszny…

It is then followed by venison with cauliflower and the dinner concludes with a splendid desert made from hazelnut, parsnip and white chocolate. The Borough takes a strong position on my list “to be visited again when we return to Edinburgh”. And if you follow me, you know I rarely return to the same places unless they are truly remarkable.

 

Potem jest dziczyzna z kalafiorem, a obiad kończy przepyszny deser z orzechów laskowych, korzenia pietruszki i białej czekolady. Borough zajmuje silną pozycję na mojej liście miejsc „do odwiedzenia ponownie, gdy wrócimy do Edynburga”. A każdy, kto śledzi nasz blog wie, , że rzadko wracamy do tych samych miejsc, chyba że są naprawdę wyjątkowe.

The Jetty, Southampton

It is our first visit to The Jetty, Southampton. The restaurant is located on the ground floor of the Harbour Hotel and we have a table close to the panoramic windows with an excellent view of The Ocean Village Marina. Firstly come the cocktails and they are fantastic. And I mean it. Tiramisu martini is to die for. Food-wise, we go for a la carte menu today, as we had a late lunch and I do not think we are hungry enough for the tasting menu. Next time for sure. The food is tasty and beautifully served but the beef fillets are more like sirloin than fillets. Still, it is not a bad dinner if quite overpriced. No regrets though, especially that deserts were splendid.

 

To nasza pierwsza wizyta w The Jetty, Southampton. Restauracja znajduje się na parterze hotelu Harbour. Nasz stolik jest przy panoramicznych oknach z doskonałym widokiem na przystań „Ocean Village”.  Jako pierwsze wjeżdżają koktajle i są fantastyczne. Tiramisu martini to przysłowiowe niebo w gębie. Wybieramy na dzisiaj pozycje z menu a la carte, zjedliśmy bowiem późny lunch i nie jesteśmy wystarczająco głodni, żeby docenić menu degustacyjne. Następnym razem. Jedzenie jest generalnie smaczne i pięknie podane, jedyne ale to, ze filet wołowy bardziej przypomina sirloin niż fileta. Mimo to nie jest to zły obiad, chociaż cena chyba jednak przewyższa jakość. Ale nie, niie żałujemy, zwłaszcza, że desery były bardzo smaczne.

Blue Jasmine

The weather this weekend was not encouraging (just look at my hair) so we decided to visit the Blue Jasmin rather than going for a proper trip. The Blue Jasmin is a contemporary Southeast Asian fine dining restaurant that we only recently discovered exists in our own city. And we found it so good, that it deserves its own entry in our blog.

Pogoda w ten weekend nie była zachęcająca (trochę widać po moich włosach), więc zdecydowaliśmy się odwiedzić Blue Jasmin zamiast jechać na porządną wycieczkę. Blue Jasmin to współczesna wykwintna restauracja oferująca dania kuchni południowo-wschodnia azjatyckiej, której istnienie w naszym mieście dopiero niedawno odkryliśmy. I uznaliśmy tę wizytę za na tyle dobrą, że zasługuje na osobny wpis na naszym blogu.

The atmosphere and décor are nice, a bit on a posh side, but not too stiff, the food is absolutely delicious, and there are many innovative cocktails to choose from. Or to have them (nearly) all if you feel like this… (shame on us, haha). 

We started the meal from the “Smoky cold asparagus, mushroom and cloud ear” and “Turmeric chilli octopus” and both were really great. Our choices for mains were “Grilled Chilean sea bass with pomegranate glaze and soya ginger crumble”, which was cooked to the perfection and was literally melting in our mouths, and one of their signature dishes: Stone-grilled Percik chicken” Let me quote how they themselves describe it “(…) modern interpretation on the Malaysian grilled chicken dish. It is marinated with turmeric, cumin and coriander along with coconut milk, lemongrass, and tamarind. Roasted on banana leaf, served in a coconut shell with a house-made milk biscuit”.  The way the food was presented was as much rewarding as the taste of each dish.

Atmosfera jest świetna, wystrój szykowny, obsługa rewelacyjna, jedzenie jest absolutnie pyszne, a do tego do wyboru wiele innowacyjnych koktajli. Obiad zaczęliśmy od przystawek – ośmiornicy w sosie kurkumowym oraz szparagow z grzybami, a na dania główne wybraliśmy „grillowanego chilijskiego okonia morskiego z polewą z granatów i kruszonką z imbirem sojowym”, który to okoń był ugotowany do perfekcji i dosłownie rozpływał się w ustach. Zamówiliśmy także jedno z ich popisowych dań: „grillowany na kamieniu kurczak Percik”. Oto jak sami je opisują „(…) nowoczesna interpretacja malezyjskiego dania z kurczaka z grilla. Jest on marynowany w kurkumie, kminku i kolendrze wraz z mlekiem kokosowym, trawą cytrynową i tamaryndowcem. Pieczony na liściu bananowca, podany w łupinie orzecha kokosowego z domowym herbatnikiem mlecznym”. Sposób prezentacji jedzenia był tak samo satysfakcjonujący, jak smak każdego dania. Sami zobaczcie.

How we have managed to eat desert after all this food and drinks I am not sure, but it was so good that I am not going to skip it next time as well. We opted for “Coconut dream” and “Raspberry chocolate addict”. Wholeheartedly recommended.

Nie jestem pewna, jak udało nam się zmieścić desery po całym tym obżarstwie i pijactwie, ale były tak dobre, że nie zamierzam ich pominąć także następnym razem. Zdecydowaliśmy się na „Kokosowy sen” i „Uzależniony od czekolady malinowej”. Pyszka.